sponsoring.JPG

Studentka szuka sponsora


Musi jej dawać 2,5 tysiąca miesięcznie na mieszkanie i drobne wydatki

Zadawałam dziewczynom pytanie: "A co by było, gdyby się pani zakochała w sponsorze?". Część odpowiedziała: "Przestałabym brać pieniądze" - opowiada prof. Elżbieta Michałowska, która bada sponsoring wśród studentów.
"Studentka szuka sponsora". Jak to się stało, że zajęła się pani tym popularnym ostatnio zjawiskiem?

- Przejrzałam kilka portali ogłoszeniowych. I przeżyłam pierwszy szok, że tak dużo jest anonsów "szukam sponsora". Przygotowałam więc ankiety z pytaniami do osób, które je zamieszczają. Zamierzałam je wysłać do około 400 z nich.

Pomysł prosty, ale jak do nich dotrzeć?

- Zwróciłam się o pomoc do administratorów tych portali, bo oni zarządzają danymi osobowymi użytkowników. I przeżyłam drugi szok, bo okazało się, że z jednego portalu dostałam prawie 400 wypełnionych ankiet. Oczywiście anonimowych, ale to świetny wynik.

Oznacza to, że osoby, które zamieszczają takie ogłoszenia, zupełnie się tego nie wstydzą?

- Skąd! Uderzyła mnie niespójność odpowiedzi w ankietach. Osoby szukające sponsora bardzo krytycznie wypowiadały się o prostytucji i deklarowały jednocześnie, że wartością nadrzędną są dla nich rodzina i miłość.

Studentki szukają sponsorów w internecie
Skąd takie rozdwojenie?

- Ono jest typowe dla naszego społeczeństwa. Mówiąc nieelegancko, z gruntu jesteśmy wewnętrznie rozdwojeni, mamy niespójność systemu normatywnego. To się objawia w naszej "filozofii Kalego" czy w racjonalizacji dogmatu religijnego.

Jak to się ma do sponsoringu?

- Póki te dziewczyny nie mają kontraktu ze sponsorem, nie widzą w dawaniu tego typu ogłoszeń nic złego. Myślą tak: "Sam fakt, że szukam sponsora, jeszcze niczego nie oznacza". Ich podejście zmienia się, gdy sponsora znajdują. Próbują wtedy racjonalizować swoje postępowanie stwierdzeniami typu: "Przecież sama nie dałabym rady, nie skończyłabym studiów" lub "Muszę mieć sponsora, żeby osiągnąć sukces". Jednocześnie głęboko ukrywają ten fakt przed otoczeniem i racjonalizują wobec siebie.

I deklarują, że jeśli chodzi o cele życiowe, na jednym z ostatnich miejsc są dla nich dobra materialne czy wygodne życie. A przecież to jest głównym punktem wyjścia do podjęcia poszukiwań sponsora. Te dziewczyny są równie niespójne w deklaracjach i ocenach swojego postępowania, jak całe nasze społeczeństwo.

Kim są dziewczyny szukające sponsorów?

- Wszystkie, które objęłam badaniami, są studentkami albo absolwentkami wyższych studiów. Wiem, że dorywczy sponsoring dotyczy też nastolatek, ale ja badałam osoby dorosłe. Jedna z absolwentek napisała, że choć już skończyła naukę, sponsor obiecał jej pomóc ustawić się w życiu.

Wszystkie są z małych miejscowości lub małych miast - wśród respondentek nie miałam żadnej, która mieszkałaby w dużym mieście. Wszystkie z jednej strony obawiają się ujawnienia, z drugiej zaś są bardzo nastawione na osiągnięcie sukcesu.

Pierwszy znaczący wywiad zrobiłam z dziewczyną spod Lublina. Wyjechała do Warszawy na japonistykę, wcześniej skończyła teologię na KUL-u. Powiedziała, że bez sponsora nie poradziłaby sobie ze skończeniem wymarzonej japonistyki, ale wszystko utrzymuje w ścisłej tajemnicy. Gdyby rodzice się o tym dowiedzieli, na pewno by ją wyklęli i zerwali z nią wszelkie relacje, bo są bardzo wierzący.

Dziewczyny mające sponsorów obawiają się ujawnienia
Te dziewczyny muszą żyć w ogromnym napięciu.

- Zgadza się. Większość sponsorów jest w stałych związkach. Mężczyzna utrzymujący studentkę japonistyki przyjeżdża do Warszawy raz w tygodniu na 2-3 dni. Mieszka u niej, chodzą razem do teatru, budują relacje seksualne. Oczywiście on płaci za mieszkanie. A wszystko jest owiane tajemnicą.

W ogóle w układach sponsorskich kobiety, które dostają pieniądze, zachowują się zupełnie inaczej niż mężczyźni, których finansują kobiety. Kobietom mniej wolno, są bardziej poddane społecznej kontroli. Zresztą moje ankiety wypełniły wyłącznie kobiety. Dlaczego? Poprosił je o to administrator portalu, więc można przyjąć, że miały poczucie powinności, przymus odwdzięczenia się w zamian za zamieszczenie anonsu. Mężczyzn musiałam namierzać zupełnie inaczej. Mężczyźni w ogóle nie wypełnili ankiet, przeprowadziłam z nimi 15 wywiadów.

Jak ich pani namierzała?

- Wyłącznie metodami etycznymi. Nie mogę jednak zdradzić, jak dokładnie, to jest tajemnica badacza. Z mężczyzn, z którymi udało nam się dodatkowo porozmawiać przez Skype'a, 14 miało sponsorki, a jeden sponsora. Z kolei kobiety mają za sponsorów osoby wyłącznie heteroseksualne.

Proszę opowiedzieć więcej o mężczyznach mających sponsorki.

- To kompletnie inny świat. Oni się z tym nie kryją, wręcz się obnoszą. Przede wszystkim dlatego, że są utrzymywani przez kobiety samotne. Chodzą z nimi na przyjęcia, jeżdżą na wakacje. Żaden z tych facetów, z którymi przeprowadziłam wywiady, nie był studentem, żaden nie miał wizji życia "po". Najważniejsze dla nich jest bycie dobrym "opakowaniem". Siłownia, solarka, dobre ciuchy. Oczywiście finansowane przez sponsorkę. Jeden czy dwóch myślało o kursach zawodowych, większość nie miała nawet średniego wykształcenia.

Wywiady z nimi były niesłychanie trudne, odpowiedzi zdawkowe, powierzchownie traktowali moje pytania. Na większość pytań odpowiadali "tak" lub "nie".

Młodzi mężczyźni mający sponsorki zazwyczaj w ogóle tego nie ukrywają
Kim są kobiety, które ich sponsorują?

- Wszystkie prowadzą biznesy. Małe albo duże. Od zakładu fryzjerskiego po rozmaite świetnie prosperujące firmy. Kobiety sukcesu - przez duże albo małe "s". Mocno stojące na nogach.

Jeden ze sponsorowanych chłopaków mówi o sobie, że jest żigolakiem, ale ma jedną kobietę.

Która go po prostu utrzymuje?

- One w większości nie opłacają swoim podopiecznym mieszkań. Płacą za ich styl życia, za atrakcyjność. Trudno tu mówić o konkretnych kwotach, bo te zależą od miasta czy charakteru relacji. Sponsor przeznacza około 1,5 do 2,5 tysiąca złotych miesięcznie na mieszkanie dla swojej podopiecznej i jej drobne wydatki, co jest równoznaczne z tym, że ona też musi coś zarabiać. "Muszę kombinować" - mówią te dziewczyny. Sponsorki wypłacają swoim podopiecznym pieniądze doraźnie: na abonament na siłownię, na nowe ciuchy, wspólne wyjazdy.

A czym sponsorzy różnią się od sponsorek? Czego się pani o nich dowiedziała?

- Przy pomocy studentów przeprowadziłam z nimi około 40 wywiadów. Mają bardzo specyficzną strukturę psychiczną. Zwykle zdradzający mężczyzna mówi, że jego żona go nie zaspokaja albo że jest trudna. W przypadku sponsoringu mężczyźni mają pewną rozbudowaną racjonalizację niesienia pomocy. Oni w ogóle nie mają poczucia robienia czegoś złego. Czują wręcz swego rodzaju misję.

Czyli też cierpią na moralne rozdwojenie.

- Oczywiście. Polega ono na tym, że nieustannie wchodzimy w konflikt z regułami życia społecznego. I żeby to sobie wyjaśnić, zrozumieć, dlaczego budujemy życie alternatywne, musimy znaleźć dobre uzasadnienie. Taki facet nie może powiedzieć podopiecznej, że jego żona jest beznadziejna. Bo ją to nie interesuje, ją interesuje konkretna kwota, którą dostanie. W związku z tym mężczyzna musi znaleźć inne uzasadnienie, wyjaśnienie, dlaczego tworzy ze studentką tę relację.

Czym ona różni się od prostytucji?

- Sponsoring ma wiele wspólnych zmiennych z prostytucją, która jest świadczeniem usług seksualnych w zamian na gratyfikację finansową, bez zaangażowania emocjonalnego. Sponsoring bezdyskusyjnie jest takim świadczeniem usług. Ale dziewczyna ma wpływ na to, z kim te relacje buduje, to ona wybiera sponsora. Prostytutka takiego wyboru nie ma.

Poza tym w relacji dziewczyna-sponsor te emocje jednak są.

W relacji dziewczyna-sponsor zawsze są jakieś emocje
Jakiego rodzaju emocje?

- Zadawałam dziewczynom pytanie: "A co by było, gdyby się pani zakochała w sponsorze?". Część odpowiedziała: "Przestałabym brać pieniądze". Wiele mówiło: "Ja go bardzo lubię, nie bardzo potrafię wyobrazić sobie życia bez niego". Te dziewczyny w przyszłości będą miały problem, by odnaleźć się w relacji równorzędnej, bez tego finansowego elementu. Nie będą też potrafiły zaufać mężczyźnie, będą bardzo podejrzliwe, mając tego rodzaju doświadczenie.

Będą szukać podobnych relacji?

- Prawdopodobnie tak. Będzie im trudno zbudować związek wyłącznie na uczuciu. Nie mówię, że sponsoring to zachowanie dewiacyjne czy patologiczne, ale na pewno graniczne.

Sponsoring zaczyna być relacją niezwykle pragmatyczną. Ci sponsorzy, którzy są samotni i nie chcą budować stałych relacji, mają swoje mieszkania, dziewczyny ich odwiedzają, gdy obie strony mają ochotę na seks. To zbliża się do relacji prostytucyjnej. Z tą różnicą, że sponsor utrzymankę ma jedną.

Monogamia jest więc zachowana.

- Przynajmniej do czasu, gdy się sponsor nie znudzi.

To prawda, że niektóre z tych dziewczyn mają chłopaków, którzy akceptują sponsora?

- Tak. Bo partnerzy utrzymanek też mają z tego korzyści. Ale warto podkreślić, że te dziewczyny mają jednego sponsora. To z reguły są młode kobiety, po których byśmy się tego w ogóle nie spodziewali. Ciche, spokojne. Zamieszczenie ogłoszenia sporo je kosztuje, mają poczucie dyskomfortu. Mówią o sobie "ona", nie "ja". To też przejaw podwójnego systemu wartości.

Nie wiem, czy pani słyszała, że ze sponsoringu korzystają też podobno pracownicy naukowi uniwersytetów? Opiekunowie opłacają im podróże po świecie w zamian za możliwość pokazywania się z kobietami po doktoracie czy relacji seksualnych z nimi. Ale ja tego nie badałam. Opieram się tylko na tym, co czytałam.



Artykuł umieszczony na stronie gazeta.pl
(fot.pexels.com)